Scena pierwsza

P. Dobrójska, Radost

P. DOBRÓJSKA
Tak, tak, panie Radoście, podzielam twe żale,
Ale mi się pan Gustaw nie podobał wcale;
Miłość własną - przeczącą, co drugim należy,
Najtrudniej mi przychodzi przebaczyć młodzieży.

RADOST
Tej wady Gustaw nie ma.

P. DOBRÓJSKA
Ma tylko zalety,
A żadnej wady? prawda?

RADOST
Ach, ma, ma, niestety!

P. DOBRÓJSKA
A tą jest?

RADOST
Roztargnienie, wesołość, pustota...
No, co mam obwijać - trzpiot!

P. DOBRÓJSKA
Nie widzę w nim trzpiota.

RADOST
Ach, mościa dobrodziejko, któż to już zaprzeczy?
Ale ma serce dobre, głowę nie od rzeczy;
To nie minie, jak płochość, z czasem nie uleci,
To jest szczęścia rękojmią dla żony i dzieci.

P. DOBRÓJSKA
Wszystko dobre w nim widzisz.

RADOST
Kocham go jak syna.
żałośnie
Ale tylko -ja jeden.

P. DOBRÓJSKA
To nie moja wina.

RADOST
I Aniela się krzywi.

P. DOBRÓJSKA
I w prawdzie - ma czego.

RADOST
Biedny Gustawek! Wszyscy bij zabij na niego.

P. DOBRÓJSKA
A ten sen? jest trzpiotostwo? Nie - lekceważenie.

RADOST
Ach, wszak ci-m go obudził!

P. DOBRÓJSKA
A to jak ocenię,
Gdy potem wleciał do nas, jakby jęty szałem?
Co robił? - Byłeś.

RADOST
Wszak ci na niego mrugałem!

P. DOBRÓJSKA
Lubię w młodym wesołość; i wesołość szczera,
Choć czasem w zbytek przejdzie, jednak wzgląd odbiera;
Lecz udana, już nie ma do tych względów prawa,
I taka dziś wzbudziła szaleństwa Gustawa.

RADOST
Szaleństwa!... Był szalony - to nie ma gadania,
Lecz czasem i nieśmiałość do tego nas skłania:
Drży, stoi, a potem huż! jak ów koń z narowu,
Co raz z miesca -już nie zna ni płotu, ni rowu;
Otóż tak i z Gustawem. - Nikt nie wie, co gani.

P. DOBRÓJSKA
wstrzymując się od śmiechu
Co? on...

RADOST
sens kończąc
Nieśmiały.

P. DOBRÓJSKA
Gustaw?

RADOST
Gustaw - ręczę pani.

P. DOBRÓJSKA
A, wybornie!
śmieje się
O, biedny! biedny Gucio mały.
Trzech nie zliczy!
Śmieje się.

RADOST
zmieszany
No... prawda, że jest nadto śmiały,
żałośnie
Ale cóż ja mam robić?

P. DOBRÓJSKA
Wziąć go lepiej w kluby`;
Bo, mówiąc między nami, ten Gustawek luby
Wyrabia ze stryjaszkiem, co mu się podoba.

RADOST
Oho, ho, ho! I jedna nie przeminie doba,
Żeby mu paternoster nie wleciał do ucha.

P. DOBRÓJSKA
O, tak, wiem dobrze: waćpan zrzędzisz - on nie słucha.

RADOST
Ach, jak on mi dziękuje za każdą przestrogę.
Ale chcesz pani prawdy, ja nią służyć mogę:
Pani to dobrodziejka psujesz panny swoje.

P. DOBRÓJSKA
Ja psuję?

RADOST
Pani.

P. DOBRÓJSKA
Bój się Boga!

RADOST
Ja się boję,
Lecz tak jest.

P. DOBRÓJSKA
Drżą przede mną.

RADOST
ironicznie
Zapewne!

P. DOBRÓJSKA
I pewnie.
Szkoda, żeś tu dziś nie był, jak płakały rzewnie.

RADOST
Ale chociaż ja zero, Gustaw pełen winy,
Jednak nic mi nie kryje.

P. DOBRÓJSKA
Cóż znaczą te miny?
Ściągasz je do Anieli albo też do Klary?

RADOST
Hm! hm!

P. DOBRÓJSKA
Cóż ?

RADOST
Jakieś śluby...

P. DOBRÓJSKA
Dziecinne zamiary!
O których nie chcę wiedzieć, domyślam się ledwie,
Długo przy matce Klary bawiły obiedwie,
Wiesz, jakie przed oczyma miały tam pożycie;
Przy tym kilka złych książek, przeczytanych skrycie,
Równie jak mego szwagra gorszące rozmowy,
Wpoiły - nie w ich dusze, ale w młode głowy,
Ową nienawiść mężczyzn, którą ciągle puszą.
Na cóż więc zbijać myśli, co się zmienić muszą?

RADOST
Zmienić się zmienią, pewnie - lecz kłopot dla Gucia.

P. DOBRÓJSKA
Zresztą lepiej za mało niż za wiele czucia.

RADOST
z uczuciem, całując ją w rękę
Ach, mościa dobrodziejko!

P. DOBRÓJSKA
Zawsze Radost jeszcze...

RADOST
jak wprzódy
Zawsze.

P. DOBRÓJSKA
Idź, popieść Gucia.
Odchodzi.

RADOST
grożąc
Już ja go popieszczę.

Scena druga


RADOST
sam
Co ja pocznę z tym chłopcem! to rzecz niesłychana!
Żebym go mógł, u czarta, związać jak barana,
Przywieść gwałtem przed ółtarz, narzucić mu żonę,
Szczęście by dla obójga było zapewnione.
Ale trzpiot w sprawie, piskórz w stawie -jeden diasek!
Tu go trzymasz tu nić masz - w oczach pewny piasek.

Scena trzecia

Radost, Gustaw

GUSTAW
A co, stryjaszku? - Wszak poprawa wielka?

RADOST
Gdybym nie widział, nie dałbym był wiary.

GUSTAW
Tylko coś trochę bruździ mi Anielka.

RADOST
Już tak - za pan brat! - Jakby z jednej pary?

GUSTAW
Dąsa się na mnie.

RADOST
do siebie
"Anielka"! No, proszę!

GUSTAW
Ale im rzadsze, tym większe rozkosze;
Niech mało mówi, a kocha bez miary,
Bo coraz więcej za serce mnie chwyta.

RADOST
rozgniewany
A ty coraz mniej.

GUSTAW
Mniej?

RADOST
Mniej.

GUSTAW
Czy żart?

RADOST
ironicznie
Żart, żart.

GUSTAW
To źle.

RADOST
z wzrastającym gniewem
To dobrze.

GUSTAW
Czemu?

RADOST
Boś tego wart.

GUSTAW
Cóżem ja zrobił?

RADOST
I jeszcze się pyta!
Zmiłuj się, powiedz, czyś duszy chciał ze mnie?
Czy tarantula pogryzła ci pięty,
Że kiedym mrugał i krząkał daremnie,
Ty w susach, skokach, na wszystko zawzięty,
Tłukłeś, łamałeś - nawet biedną suczkę...

GUSTAW
Cóż złego? - Chciałem pokazać im sztuczkę.

RADOST
O, ty do sztuczek! mistrz! jakby spadł z nieba!
Lecz nie do takich, gdzie zgrabności trzeba.
Kto z wesołości do głupstwa przechodzi,
Może rozśmieszyć - sobie tylko szkodzi;
Lecz kiedy głupstwem chce zabawiać kogo,
Krzywdzi go wtenczas i złą idzie drogą.

GUSTAW
Prawda, stryjaszku, prawda co do joty;
Co to za szczęście, że cię mam przy sobie,
Że zawsze radzisz w tak jasnym sposobie,
Bo nieraz głupstwo byłbym zrobić w stanie.

RADOST
wznosząc oczy ku niebu
Byłby!

GUSTAW
ściskając go
Dziękuję, mój stryjaszku złoty,
Za twoją radę, za twoje kazanie;
Wszystko już teraz, jak każesz, tak zrobię.

RADOST
prosząc
Więc te rozmowy...

GUSTAW
Ej, tam u kaduka!
Już w gardle stoi to wiejskie gdakanie!

RADOST
O, o -już zły, już.

GUSTAW
Nazbyt wielka sztuka,
Z miasta przybywszy, wiejskie bawić panie:
Wspomnij świat wielki - "ho, ho! górne tony!"
Mów o rolnictwie - "za cóż to nas trzyma,
Czy nad młot, omłot, innej treści nie ma?"
O literaturze - "fiu! jaki uczony!"
Żartuj - trzpiot z ciebie; nie żartuj - rozumny.
Bądź wesół - szydzisz; bądź smutny - pan dumny;
Dosyć, że na wsi, nim będziesz poznany,
Mów i rób, co chcesz, zawsześ wart nagany,

RADOST
Ależ Aniela - czy jej także warta?

GUSTAW
Cóż mam z nią mówić? - Mówiłem o łanach,
Łąkach, strumykach, owcach i baranach,
O czymże jeszcze mam mówić, u czarta?

RADOST
Kiedy się gniewasz i sadzisz czartami...
Ale cóż w mieście?...

GUSTAW
Nie gadam z pannami...

RADOST
Panna - nie-panna, któż wgląda tak ściśle.

GUSTAW
Ach, mój stryjaszku, jakżeś się zestarzał!
Gdy nie śmiem wyrzec, co z zapałem myślę,
Sto słów na jedno będę giął, powtarzał,
Nim mnie powoli do celu przybliży;
Bo myśl, jak woda - im ciaśniej, tym wyżej.

RADOST
Argument jasny, porównanie piękne.

GUSTAW
Z panną sam powiedz, kiedy raz już jęknę:
"Kocham waćpannę", a ona odpowie:
"Kocham waćpana" -już ci po rozmowie. "

RADOST
A jak - "nie kocham"?

GUSTAW
Także koniec będzie.

RADOST
Lecz z tobą końca i diabeł nie dójdzie.
Ale stój, czekaj! zatrzymaj się w pędzie!
Wiesz, jaki zamiar Anieli i Klary?

GUSTAW
Nie.

RADOST
Żadna za mąż nie chce i nie pójdzie.

GUSTAW
z udanym przestrachem, odprowadzając na stronę
Jak to, stryjaszku? - A, to nie do wiary!
Chcą mężczyzn zgubić, trwać w panieńskiej cnocie?
Może tak wszystkie?

RADOST
głaszcząc go pod brodę
Oj, ty, ty, mój trzpiocie!
Odchodzi.

GUSTAW
sam, po krótkim milczeniu
Ten wzrok oziębły, a miłosne oko,
Westchnienie - w piersiach zamknięte głęboko,
Czoło pochmurne, kiedy twarz się śmieje,
Na honor - lubię, kocham się, szaleję!

Scena czwarta

Aniela, Klara, Gustaw.
Aniela wkrótce siada i haftuje. Gustaw do niej zawsze obraca
mowę; znaczna różnica i nagły przechód w jego rozmowie: do
Anieli z przymileniem, do Klary uszczypliwie albo z gardzącą
obojętnością. - Klara mówi szybko i z zapałem, często za Anielę;
Aniela powoli i łagodnie, jak i w następujących scenach

GUSTAW
Po długiej wojnie zawieszenie broni.

ANIELA
Pokoju proszę.

GUSTAW
Któż od niego stroni?

KLARA
między nimi
Nie każdy godzien.

GUSTAW
nie zważając na Klarę
Pierwszy więc warunek?

KLARA
O, nie tak bystro!...

GUSTAW
Wzajemny szacunek.

ANIELA
I neutralność moja.

GUSTAW
Być nie może;
Zróbmy zaczepno-odporne przymierze.

KLARA
Co za wspaniałość!

GUSTAW
Punkta więc ułożę,

ANIELA
Żarty!

GUSTAW
Ja proszę.

KLARA
Bardzo temu wierzę.

GUSTAW
Cóż?

KLARA
Radzę...

GUSTAW
Błagam.

KLARA
na stronie
Czy on mnie nie widzi?...

GUSTAW
Wiernie dotrzymam.

KLARA
na stronie
Czy on ze mnie szydzi?

GUSTAW
Dwakroć przysięgnę.

KLARA
Przysięga bez miary,
Kto żebrze wiary.

GUSTAW
nie patrząc na nią, obojętnie
I żebrak ubogi
Skarb znaleźć może.

KLARA
Dużo na to - drogi.

GUSTAW
jak pierwej
Odległość celu nadziei nie zmniejsza.

KLARA
Trudna to zdobycz.

GUSTAW
patrząc jej w oczy, z flegmą
Lecz skromność trudniejsza.

KLARA
z zapałem
Wojna więc.

GUSTAW
Przeciw pani jestem zbrojny.

ANIELA
Ja trzymam ż Klarą.

GUSTAW
Zazdrościć jej muszę.

KLARA
A ja z Anielą.

GUSTAW
Zatem nie ma wojny.

KLARA
z wzrastającym zapałem
A to dlaczego?

GUSTAW
obojętnie
Bo jestem spokojny,
Nie -jak mężczyźnie, lecz pannie przystoi.

KLARA
z zapałem
Nie - otwartości mężczyzna się boi,
Chciałby mgłą zawsze okryć swoję duszę,
By mieć dwa światła i stać między dwiema.

GUSTAW
Skąd o mężczyznach takie złe mniemanie?

KLARA
Owszem, pochlebne.

GUSTAW
ironicznie
Głębokie problema!
Nie mój to rozum rozwiązać go w stanie.

KLARA
Zwodzić i zdradzać wszak najmilsza sztuka?
Każdy z niej chluby, w niej nagrody szuka;
Im więcej ofiar naliczy, nakłamie,
Tym w chwalebniejsze uwieńczy się znamię.

GUSTAW
Hm! bardzo panią żałuję.

KLARA
A! bardzo panu dziękuję.
Lecz jeśli łaska, z jakiegoż powodu?

GUSTAW
z fIegmą
Że z tak niewinną duszą, tak za młodu,
Już doświadczyłaś, co jest męska zdrada.

KLARA
Już doświadczyłam? i któż to powiada?

GUSTAW
Zdrowy - choroby, bogacz - nie zna nędzy,
Tak równie - zdrady, kto nie był zdradzany.
Z kilku zaś książek, czytanych czym prędzej,
Rozsądek wzbrania ogólnej nagany.

ANIELA
Ależ i przykład zostaje w pamięci.

GUSTAW
ściągając do Klary
O, przykład! Przykład dobre i złe mieści,
Ale najczęściej złem nas tylko nęci.
do Klary
Mszcząc zatem krzywdy całej płci niewieściej,
Nadobna Klara poprzysięgła sobie
Nie uszczęśliwić żadnego z czcicieli.

KLARA
porywczo
Któż to mówił?

GUSTAW
z flegmą
Kto? - Albin.

KLARA
jak wyżej
W tym sposobie
Pan Gustaw pewnie ze strony Anieli
Podobne śluby wkrótce nam ogłosi;
Każdy się chętnie własną dzieli klęską.

GUSTAW
ukrywając urazę, z uśmiechem
Hm! Panna Klara walczy duszą męską
I zapał, który jej rumieniec wznosi,
Czas Amazonek przed oczy nam stawia.

KLARA
z zapałem
Zapał-jest zapał-ja wiem, co objawia...
I powiem, powiem, sto razy powtórzę:
Iż moja dusza znieść mężczyzn nie może!
Nienawidzić ich - moje przedsięwzięcie;
Dwakroć przysięgłam i dochowam święcie!
Odchodzi.

Scena piąta

Aniela, Gustaw

GUSTAW
jakby do Klary
"Dochowam"! Tak, tak - będziemy widzieli.,
Nienawiść!... wszystkim! I "święcie" przyrzeka.
do Anieli
O, nie; tych myśli Aniela nie dzieli!
Bóg to, karzący za ciężkie przewiny,
Nienawiść w sercu zaszczepił człowieka;
A twoja dusza z jakiejże przyczyny
Mogłaby ściągnąć cząstkę takiej kary?
Powiedz mi raczej, iż nie dajesz wiary,
Że miłość istnie, że może być szczera;
Dosyć w tym złego już na ciebie czeka.
Ach, niedowiarstwo są to ostre ciernie,
Z wolna je w bukiet doświadczenie zbiera,
By go starości w końcu oddać wiernie!
Lecz czysta ufność - to młodości kwiecie!

ANIELA
Co wcześniej, później wiatr postrąca przecie.

GUSTAW
Tak, później trochę wietrzyk kwiat pozgania,
A owoc wzrośnie - koniec porównania.
zbliżając krzesło i siadając, po krótkim milczeniu
Nie zasłużyłem na nienawiść wcale,
Lecz na gniew bardzo.

ANIELA
bardzo obojętnie przez całą scenę. robotą zajęta
Nie na mój.

GUSTAW
Twój, pani.

ANIELA
Nic nie wiem.

GUSTAW
O, wiesz; lecz przebacz wspaniale
Temu, co szczerze własną płochość gani.

ANIELA
Czemuż z tym do mnie?

GUSTAW
Ach, jakież pytanie!
O czyjeż więcej mogę ja dbać zdanie?
Zbłądziłem.

ANIELA
Czy tak?

GUSTAW
Wyznaję.

ANIELA
Zawsze obojętnie
Więc wierzę.

GUSTAW
zbliżając się
Przebacz.

ANIELA
Niech i tak będzie.

GUSTAW
całując w rękę
Szczerze?

ANIELA
Szczerze.

GUSTAW
W nowej więc odtąd postąpię kolei,
Ale tymczasem niech dobroć Anieli
Za gwiazdę - szczęścia nadzieję udzieli.

ANIELA
Żadnej nie czynię.

GUSTAW
prosząc
Nadzieję nadziei.

ANIELA
Nie czynię żadnej.

GUSTAW
odsuwając się z krzesłem
To za ostro było!
po krótkim milczeniu
Jestże wiadomy zamiar mego stryja?

ANIELA
Jest.

GUSTAW
I że temu matka pani sprzyja?

ANIELA
Wiem.

GUSTAW
I to wszystkim najdroższe życzenie
Piękna Aniela nie spełni?

ANIELA
Nie.

GUSTAW
zrywając się
Nie?

ANIELA
obojętnie
Nie.

GUSTAW
ironicznie
Dość krótko.

ANIELA
Ale otwarcie.

GUSTAW
Aż miło!
przeszedłszy się, opiera się o poręcz krzesła, na którym siedział
Czy w rzeczy - śluby?...

ANIELA
Ja nic nie wiem o tem.

GUSTAW
Nie chcesz iść za mąż.

ANIELA
Teraz nie.

GUSTAW
Lecz potem?

ANIELA
Któż przyszłość zgadnie?

GUSTAW
chodząc, z zapałem
Czemuż zgadnąć nie ma?
O, zgadnie, zgadnie, bardzo łatwo zgadnie,
Że wkrótce z trzaskiem, turkotem, łoskotem
Jaki konkurent na dziedziniec wpadnie
I com dziś nie mógł - on jutro otrzyma;
Wszakże tak będzie?

ANIELA
Wszystko to być może.

GUSTAW
przeszedłszy się, siada i łagodnie mówi
Jednak ja małą uwagę przełożę:
Nie chcesz - nie czyń więc nadziei wbrew zdania,
Ale porywczość niech mi jej nie wzbrania;
Ja o to proszę.

ANIELA
Tego nie rozumiem.

GUSTAW
zniecierpliwiony
Cóż, "nie rozumiem"? jak to "nie rozumiem"?
Nie chcę rozumieć.

ANIELA
A, i to być może.

GUSTAW
zrywa się i chodząc
I to być może"? Ha, ha, ha! to śmiesznie!
Wszystko "być może", na honor - uciesznie!
Ja to się, o, ja - podobać nie umiem,
Lecz jaki sąsiad, jaki Albin wtóry,
Smętny kochanek, aspirant ponury,
Tysiącznych westchnień nagrodę odbierze.
po krótkim milczeniu, siadając uspokojony
Jestżem tak przykrym i Anieli także?

ANIELA
zawsze obojętnie, nie patrząc na niego
Przykrym? dlaczego?

GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Nie?

ANIELA
Nie.

GUSTAW
Szczerze?

ANIELA
Szczerze.

GUSTAW
przysuwając się z krzesłem
Ani się spojrzysz!

ANIELA
wznosząc oczy na niego i zaraz spuszczając na robotę
I owszem.

GUSTAW
Tak?

ANIELA
Jakże?

GUSTAW
Ach, tak ozięble.

ANIELA
I jakże inaczej?

GUSTAW
z zapałem
Gniewaj się na mnie, ach, gniewaj się raczej.

ANIELA
Gniewać? i za co?

GUSTAW
zrywa się i mówi do siebie
To nie do zniesienia!
chodzi, potem staje przed nią
Czy to tak bawi, czy to tak przyjemnie,
Że cierpię tyle?

ANIELA
Oho! już cierpienia!

GUSTAW
Alboż nie wierzysz miłości ku tobie?

ANIELA
Nie wierzę.

GUSTAW
siada
Żądaj dowodów ode mnie,
Powiedz, co czynić? W jakim bądź sposobie
Wszystko wypełnię.

ANIELA
Nie mówić mi o tem.

GUSTAW
chce się zerwać, ale się wstrzymuje i z przytłumionym ogniem
dalej mówi
Tak?

ANIELA
Tak.

GUSTAW
Mam milczeć?

ANIELA
Proszę.

GUSTAW
Długo?

ANIELA
Zawsze.

GUSTAW
zrywając się, ironicznie
Nie, nie mogą być rozkazy łaskawsze
I przyjemniejszym udzielone zwrotem.
chodząc
Kochać i milczeć! - Przednie! wyśmienicie!
Milczeć i kochać! - I tak całe życie!
po krótkim milczeniu, stając przed nią
Skądże wstręt taki? skąd wstrętu przyczyna?
Może go zmniejszę, jeśli moja wina,
Ale ją wyjaw, niechże ją wiem przecie.

ANIELA
Ja wstrętu nie mam do nikogo w świecie,

GUSTAW
Trudna jest miłość zaraz w pierwszej dobie,
Ale nienawiść niepodobna prawie;
Ja dziś jej celem, smutną próbę robię
I nowy przykład oczom twoim stawię.'

ANIELA
Puśćmy w niepamięć ten przedmiot niemiły.

GUSTAW
Łatwo ci kazać, mnie spełnić - nad siły
z wzrastającym zapałem
Słuchaj, Anielo, słuchaj tego głosu,
Co ufnie zwierza' całą przyszłość losu!
Aniela wstaje.
Z otwartą duszą jak przed bóstwem stoję;
W twym ręku szczęście i nieszczęście moje;
Wznieś je na szali, ale wznoś pomału...
zatrzymując odchodzącą
Słuchaj, nie żądam mych uczuć podziału,
Prośba nie zjedna, co jest serca darem;
Lecz nie gardź moim, mnie chlubnym zamiarem,
A wszelkich starań, wszelkich sił dołożę,
Których być zdolną szczera miłość może,
Abym to zyskał, czego dziś nie mogę;
Lecz wskaż, Anielo, wskaż zbawienną drogę!...
zatrzymując ją
Jak to? Bez słowa odchodzisz ode mnie?
zatrzymując i z zapałem
Tej więc, do której zawsze niedaremnie
Każdy w nieszczęściu słuszne prawo rości,
Klękając
Patrz, u nóg twoich błagam twej - litości!
Aniela odchodzi w prawe drzwi w głębi. Gustaw zostaje w tym
położeniu; obrócony ku parterowi, kiwa głową, jakby mówił:
"proszę ja kogo!" Wstaje za pierwszym słowem Klary.

Scena szósta

Gustaw: Klara z lewych drzwi

KLARA
A to co znaczy? czy dziękczynne modły,
Czy też pokuta za śmiałe nadzieje?

GUSTAW
Bystre domysły tą razą zawiodły,
Sprzykrzyło mi się ciągle chodzić, siedzieć,
I kląkłem.

KLARA
Nie, nie, ja wiem, co się dzieje,
I będę mogła dokładnie powiedzieć:
Melankolicznych wejrzeń nie widziano,
Sentymentalnych westchnień nie zważano,
Słów nie słuchano. Cóż więc pozostało?
Do nóg... Miłość lub śmierć!... Lecz wypadło
Mieć w ręku szpadę, sztylet, nóż stołowy
Albo nareszcie mordercze nożyczki.
śmieje się
I cóż? Stoimy - bez czucia, bez mowy?
Jak to, i wszystko od pierwszej potyczki?
Ach, to zwycięstwo - tak łatwe prawdziwie,
Że się nie cieszę, lecz łatwości dziwię.

GUSTAW
Kołczan już próżny, zatem żart na stronę;
Ach! panno Klaro, widzisz mnie w rozpaczy!

KLARA
O, znajdę jeszcze pocisk na obronę;
Ale - bez żartu, cóż ta zmiana znaczy?
Jestże to może snu rannego skutek
Albo dowcipu nagłe przesilenie?

GUSTAW
Nadto głęboki czuję w sercu smutek,
Nadto bezstronnie moje błędy cenię,
Abym mógł zwracać dowcipne pociski.
Cel moich życzeń, któregom był bliski,
Teraz, niestety, prawie z oczu tracę;
A najboleśniej to rozdraźnia duszę,
Że własną winę własnym szczęściem płacę,
I że zbyt słusznie, jeszcze przyznać muszę.
Zatem, czy zganisz lekkomyślność moję,
Z którą-m nadziei zaufał bez miary,
Czy nazwiesz głupstwem, co przez płochość broję,
Czy brak grzeczności uznasz godnym kary,
Jak chcesz, mnie skarcisz, w jakim bądź sposobie
Zawsze mniej powiesz niźli ja sam sobie.

KLARA
z udaną pokorą
Wyższości mężczyzn nad zdanie kobiety
Nadto przed chwilą doznałam, niestety!
Bym teraz śmiała sprzeczać się zuchwale;
Zwłaszcza, gdzie skromnie na rozsądku szalę
Męska wspaniałość własne błędy składa,
Tam mnie powtarzać lub milczeć wypada.
Lecz szczera skrucha i te chlubne żale
Z jakiejże wielkiej pochodzą przewiny?

GUSTAW
Ach, panno Klaro, poznałem Anielę,

KLARA
Dotąd rozpaczy nie widzę przyczyny.

GUSTAW
Poznawszy, widzę, jak błądziłem wiele.

KLARA
domyślając się
Aha! Pan Gustaw zapewne ją kocha?

GUSTAW
Ubóstwia - powiedz, a powiesz za mało.

KLARA
z zastanowieniem
Hm... Nie jestże to tylko skłonność płocha?

GUSTAW
Miłość najczystsza, jaką niebo dało.

KLARA
Ależ ta miłość - będzież ona stała?

GUSTAW
Z życiem trwać będzie, z życiem tylko zgaśnie.

KLARA
I pewnie wierzyć Anielka nie chciała?

GUSTAW
Nie chce i słuchać - stąd to rozpacz właśnie.

KLARA
po krótkim milczeniu
To źle! Ale mnie - słuchałaby może?

GUSTAW
Co miłość nie śmie, to przyjaźń okryśli.

KLARA
Gdy jej poprawę i ten żal przełożę...

GUSTAW
Ach, panno Klaro, zgadłaś moje myśli.

KLARA
Powiem jej, jakim pan Gustaw był wprzódy.

GUSTAW
Mocnych farb użyj, nie szczędź mi nagany.

KLARA
Że był wesoły, jak to zwykle młody...

GUSTAW
sens kończąc
Trzpiot, lekkomyślny, płochy, roztrzepany...

KLARA
sens kończąc, jeszcze prędzej
Próżny, zły, dumny, zakochany w sobie...

GUSTAW
reflektując
To trochę nadto - to będzie za wiele.

KLARA
mimo siebie w coraz większy zapał wpadając
Że wiejskie dziecię widział w jej osobie...

GUSTAW
jak wprzódy
To trochę dużo...

KLARA
że mniemał w swej dumie,
Iż grzeczność na wsi godna pośmiewiska...

GUSTAW
To bardzo dużo...

KLARA
że brak na rozumie...

GUSTAW
Hola! to nadto! Obraz zakazany!

KLARA
z zapału nagle w łagodność przechodząc, z uśmiechem
Mocnych farb biorę, nie szczędzę nagany
Ale jej powiem zaraz z drugiej strony:
Że się poprawił, kto się uznał w błędzie,
Ze miłość szczera, którą uniesiony,
Im wolniej wzrosła, tym wytrwalszą będzie,
Że jeśli jeszcze nie jest jej wzajemną,
Winna przynajmniej wynagradzać wiarą.

GUSTAW
Ach, tak, tak wszystko, moja panno Klaro!
Czytasz w mym sercu; myślisz razem ze mną.

KLARA
parskając śmiechem
Ha, ha, ha! dłużej wytrzymać nie mogę!
Ha, ha, ha! "Moja panno Klaro"! - "Moja"!
Ha, ha, ha! przednie! Znalazłam więc drogę
Oręż wypada, pęka twarda zbroja.
Serio
I czegóż męska przebiegłość zastrasza?
Niech straszy raczej własna słabość nasza,
Bo kto nie zechce, ten tylko nie przyzna,
stosując do Gustawa
Ze do zwalczenia nietrudny - mężczyzna.
Ufaj mu szczerze, a w postaci męża
Ujrzysz zwinnego, zjadliwego węża.
Oprzej się woli, chciej mieć własne zdanie
Lwem rozdraźnionym, tygrysem się stanie.
Ale znaleź wtór do jego piosneczki,
Jak zwyciężona wychodź z każdej sprzeczki,
W jego rozumu kręć się zawsze kole,
A na jedwabiu wywiedziesz go w pole.
Jeśli się mylę, to próbka dzisiejsza
Mego mniemania zupełnie nie zmniejsza.
Co wyraziwszy szeroko i długo,
z niskim ukłonem
Mam honor zostać - uniżoną sługą!
Odchodzi w drzwi prawe boczne.

Scena siódma

GUSTAW
sam
Od czasu jak Klara się roześmiała, stal jak wryty, teraz po krótkim
milczeniu
Hm, hm, hm! czy tak, tak?... Że kocham szczerze,
Idę otwarcie, otwartości wierzę,
Takżem spadł nisko? - Hola, jaszczureczko!
Ostry rozumek, ostre twe słóweczko,
Ale mnie w parę z Albinem nie poda.
Uczysz mnie zwodzić? Chcesz wybiegów? - zgoda.
chodzi zamyślony; po krótkim milczeniu
Aniela dobra, ale uprzedzona...
Co ufność nie chce, niech dobroć dokona:
Romans ułożę... jej zrobię zwierzenie,
Na czas kochankę w przyjaciółkę zmienię,
Zyszczę jej litość i wezwę obrony...
po krótkim milczeniu
Łączy dwa serca sekret podzielony...
Tak... Wzbudzę czucie - miłości obrazem,
Zwrócę ku sobie i ustalę razem.
Chodzi w głębokim zamyśleniu. Scena niema, w której widać, że
roztrząsa plan jakiś; siada, zrywa się, chodzi, staje. Nareszcie,
stojąc czas jakiś w miejscu zamyślony, z nadzwyczajną szybkością
daje bieg jakby dotąd zatrzymanym słowom, ledwie ujrzał Albina
we drzwiach, który zdziwiony, czas jakiś zostaje we drzwiach,
dopiero później zbliża się powoli.

Scena ósma

Gustaw, Albin

GUSTAW
Otóż to, to jest przyczyna,
To powód wszystkiego złego!
Chodzi, łazi cień Albina,
Płacze diabli wiedzą czego!
Pięćdziesiąt lat jęczy, szlocha
Pięćdziesiąt lat wzdycha, kocha;
Teraz każda myśleć będzie,
Że to tak się miłość przędzie,
Niby wiekiem życie człeka,
Aby wzdychać mógł pół wieka!
Już, łzy lejąc w dzień i w nocy,
Sam się zmienisz we fontannę,
A tymczasem bez pomocy
Ja mam znosić twoję pannę?
Nie kochaj ją tak poddanie,
A wzajemną ci się stanie!
Nie daj władać, rządzić sobą,
A rząd tobie sama przyzna!
Nie nudź płaczem i żałobą,
A zwyciężysz jak mężczyzna.
Inaczej myślą - wariaci.
Bądź zdrów!
odchodząc, ciszej
Niech cię wszyscy kaci!...
wracając
Gdzie poszła?

ALBIN
Ach, kto?

GUSTAW
wzruszając ramionami
Tego nawet nie wie!
Odchodzi za Anielą.

ALBIN
sam
I jemu teraz szkodzę! Odszedł w srogim gniewie.
Gdzież mam wylać łzy moje, gdzie podzieć westchnienie?
Pałam lat dwa, lat dziesięć -jeszcze się nie zmienię.
Niechaj tylko na chwilę, na cząsteczkę chwili,
Klara, patrząc się na mnie, choć trochę zakwili.

Scena dziewiąta

Albin, Klara

ALBIN
Nigdyż, Klaro, nie przyjdzie chwila wypłakana,
Kiedy balsam otrzyma sroga serca rana?

KLARA
Otrzymać może, ale nie ode mnie.

ALBIN
Ja kocham.

KLARA
Ja wiem.

ALBIN
Zaczekam.

KLARA
Daremnie.

ALBIN
Błagam.

KLARA
Dość tego.

ALBIN
Okrutna.

KLARA
Być może.

ALBIN
Obym mógł przestać kochać.

KLARA
Daj to, Boże.
Kłębek upada; Albin goni i podnosi
Żeby raz jeden wypadł kłębek z dłoni,
A waćpan za nim nie byłeś w pogoni...
Żeby raz chustka padła ze stolika,
A waćpan za nią nie leżał na ziemi...
Żebym raz chciała nożyczek, nożyka,
Waćpan nie szukał, nie latał za niemi...
Żebym raz mogła jeden kichnąć skrycie,
Nie słysząc wróżby na stoletnie życie!
Nie - to prawdziwie już nie do zniesienia!

ALBIN
Jeśli pragnę uprzedzać wszystkie twe życzenia,
Jeślibym całe życie chciał poświęcić tobie,
Przypisz to mej miłości i swojej osobie;
Ale żem nie mógł zmiękczyć serce nazbyt harde,
Powiedz, Klaro, czym przeto zasłużył na wzgardę?

KLARA
Nie, na wzgardę nie; ja tego nie mówię.

ALBIN
Ach, jeżeli nie wzgarda, jakże się to zowie?

KLARA
Przykre mi często są jego cierpienia.
Że szczere, wierzę; lecz to nic nie zmienia
Na głos mężczyzny Klara ucha nie ma;
Nienawiść wszystkim przyrzekła - dotrzyma.

ALBIN
Ach, a w tej nienawiści moja część niemała.

KLARA
Nie największa.

ALBIN
Ach, Klaro, gdybyś pojąć chciała,
Co się na twe wejrzenie w mojej duszy dzieje,
Pewnie byś serca mego ziściła nadzieje.

KLARA
Pewnie bym nie ziściła.

ALBIN
Nigdy?

KLARA
Dość już, proszę.

ALBIN
Okrutna! Tym słowem śmierć...

KLARA
śmiejąc się
Ach, śmierć, śmierć przynoszę!

ALBIN
Wkrótce tej nowej chluby świat ci pozazdrości.

KLARA
Żaden jeszcze mężczyzna nie umarł z miłości.

ALBIN
Bo żaden nie mógł, ale niejeden chciał szczerze.

KLARA
Chęć więc za skutek trzeba wziąć w tej mierze;
Obchodząc zatem śmierć pana Albina,
Moja żałoba od dziś się zaczyna.

ALBIN
Ach, dobrześ, widzę, radził, szczęśliwy Gustawie.

KLARA
ironicznie
Cóż radzca stanu poradził łaskawie?
Albin powoli, Klara prędko mówi:

ALBIN
"Nie kochaj - rzekł - tak czule, a będziesz kochany".

KLARA
"Nie kochaj"! Proszę, już mu na zawadzie
Że ktoś jest wierny i w tym szczęście kładzie;
Już go to korci, już by chciał odmiany.

ALBIN
"Dwa lata wzdychasz, płaczesz - a sam nie wiesz, czego".

KLARA
"A sam... sam nie wiesz"!... Słyszał kto co podobnego?

ALBIN
"Każda już zechce zadać tak długą pokutę"...

KLARA
A on chce dobę, godzinę, minutę?

ALBIN
"Nie daj jej sobą rządzić"..
.KLARA
"Nie daj rządzić"! - Brawo!
"Nie daj"! -No, proszę, to mi piękne prawo!

ALBIN
"A ty nią rządzić będziesz"..

KLARA
Co, co?... "Będziesz rządzić"?
A zaraz rządzić - zaraz rządzić chcecie.
Jakże tu ma być porządek na świecie?
Jak? - kiedy jeden stu nauczy błądzić
A pierwsze słowo: "Nie daj sobą rządzić"!

ALBIN
Jednak słuchać go nie chcę - co każesz, to zrobię.

KLARA
do siebie
To radzca! to profesor!

ALBIN
zbliżając się, czule
Cóż zrobić?

KLARA
Pójść sobie.
Albin, ukłoniwszy się, wzdycha ciężko i odchodzi.

KLARA
sama
Gadaj - gada; milcz - milczy; idź - idzie; stój - stoi...
A niechże się sprzeciwi, niech się Boga boi!
Bo ta uległość mimo woli, zdania
I nienawidzić, i kochać go wzbrania.
Lektury - główna