Pokój Rejenta.

SCENA PIERWSZA
Rejent siedzi przy stoliku i pisze. Dwóch mularzy przy drzwiach stoi.
REJENT, MULARZE


REJENT
Mój majstruniu, mówcie śmiało,
Opiszemy sprawę całą;
Na te ciężkie nasze czasy
Boskim darem takie basy.
Każdy kułak spieniężymy:
Że was bito, wszyscy wiemy.

MULARZ
Niekoniecznie.

REJENT
Bili przecie,
Mój majstruniu.

MULARZ
Niewyraźnie.

REJENT
Czegóż jeszcze wam nie stało?
Bo machano dosyć raźnie.

MULARZ
Ot, szturknięto tam coś mało.

DRUGI MULARZ
Któż tam za to skarżyć zechce!

REJENT
Lecz kto szturka, ten nie łechce?

MULARZ
Ha! zapewne.

REJENT
A więc bije?

MULARZ
Oczywiście.

REJENT
Komu kije
Porachują kości w grzbiecie,
Ten jest bity - wszak to wiecie?
A kto bity, ten jest zbity?
Co?

MULARZ
Ha! dobrze pan powiada,
Ten jest zbity.

REJENT
Więc was zbili,
To rzecz jasna, moi mili.

MULARZ
Ta, już jakoś tak wypada.

REJENT
napisawszy
Skaleczyli?

MULARZ
A, broń Boże!

REJENT
Nie, serdeńko?

MULARZ
Ach, nie.

REJENT
Przecie
Znak, drapnięcie?

MULARZ
pomówiwszy z drugim
Znajdziem może.

REJENT
A drapnięcie, pewnie wiecie,
Mała ranka, nic innego.

MULARZ
Tać, tak niby.

REJENT
Mała, wielka,
Jednym słowem, rana wszelka
Skąd pochodzi?

MULARZ
Niby... z tego...

REJENT
Ze skaleczenia.

MULARZ
Nie inaczej.

REJENT
Mieć więc ranę tyle znaczy,
Co mieć ciało skaleczone:
Że zaś raną jest drapnięcie,
Więc zapewnić możem święcie,
Że jesteście skaleczeni,
Przez to chleba pozbawieni.

MULARZ
O! to znowu...

REJENT
Pozbawiony
Jesteś, bratku, i z przyczyny,
Że ci nie dam okruszyny -
pisze
zatem, zatem skaleczeni,
Przez to chleba pozbawieni,
Z matką - żoną - czworgiem dzieci.

MULARZ
Nie mam dzieci.

DRUGI MULARZ
Nie mam żony.

REJENT
Co? nie macie? - nic nie szkodzi -
Mieć możecie - tacy młodzi.

MULARZ
Ha!

DRUGI MULARZ
Tać prawda.

REJENT
napisawszy
Akt skończony.
Teraz jeszcze zaświadczycie,
Że nastawał na me życie.
Stary Cześnik, jęty szałem,
Strzelał do mnie.

MULARZ
Nie widziałem.

REJENT
Wołał strzelby.

DRUGI MULARZ
Nie słyszałem.

MULARZ
Wołał wprawdzie: "Daj gwintówki!" -
Lecz chciał strzelać do makówki.

REJENT
Do makówki... do makówki...
No, no, dosyć tego będzie -
Świadków na to znajdę wszędzie -
Nie brak świadków na tym świecie,
Teraz chodźcie - bliżej! bliżej! -
Znakiem krzyża podpiszecie. -
.Michał Kafar trochę niżej -
Tak, tak - Maciej Miętus - pięknie! -
Za ten krzyżyk będą grosze,
A Cześniczek z żółci pęknie.

MULARZ
Najpokorniej teraz proszę,
Coś z dawnego nam przypadnie.

REJENT
Cześnik wszystko będzie płacił.

MULARZ
Jakoś, panie, to nieładnie...

REJENT
Byleś wasze nic nie stracił.

MULARZ
Tum pracował...

REJENT
popychając ich ku drzwiom
Idźże z Bogiem,
Bo się poznasz z moim progiem.

MULARZ
Tu zapłata, każdy powie...

REJENT
popychając ku drzwiom
Idź, serdeńko, bo cię trzepnę.

MULARZ
we drzwiach
Ależ przecie...

REJENT
zamykając drzwi
Bądźcie zdrowi!
Dobrzy ludzie, bądźcie zdrowi!
wracając
Czapkę przedam, pas zastawię,
A Cześnika stąd wykurzę;
Będzie potem o tej sprawie
Na wołowej pisał skórze. -
Lecz tajemne moje wieści,
Jeśli wszystkie z prawdą zgodne,
Tym, czym teraz serce pieści,
Najboleśniej go ubodnę.

SCENA DRUGA
REJENT, WACŁAW


REJENT
Wczas przychodzisz, drogi synu,
Pomówimy słówek parę. -
Siada i daje znak synowi, aby usiadł.
Z niejednego twego czynu
Niezachwianą wziąłem wiarę,
Iż wstępując w moje ślady,
Pobożności kroczysz drogą;
Że złe myśli, podłe rady
Nigdy zwieść cię z niej nie mogą.
Rade temu serce moje,
Quandoquidem już przy grobie,
Żyję tylko jeszcze w tobie.
ociera łzy
Sekatury - gorzkie znoje,
W nieustannej alternacie
Składam kornie ciebie gwoli
Przy Najwyższym Majestacie;
Bo ja tylko, moje dziecię,
Do fortunnej twojej doli
Aspiruję jeszcze w świecie.

WACŁAW
Łaski ojca dobrodzieja,
Acz nieczęsty, dowód drogi.

REJENT
W tobie jedna ma nadzieja,
Lecz zazdroszczą mi jej wrogi;
Syna z ojcem chcą rozdzielić,
Chcą się smutkiem mym weselić.
Złego ducha pną mamidła,
Twej młodości stawią sidła.

WACŁAW
Nie rozumiem.

REJENT
Nie rozumiesz?
Starościanka...

WACŁAW
Cna dziewica,
Tę ubóstwiać...

REJENT
Skrycie umiesz...

WACŁAW
Jeśli była tajemnica,
To dlatego, żem chciał wprzody
Do sąsiedzkiej skłonić zgody.

REJENT
Mnie z Cześnikiem? - O mój Boże!
Któż jej więcej pragnąć może
Niż ja, człowiek bogobojny.

WACŁAW
Zezwól zatem, aby z Klarą...

REJENT
Być nie może żadną miarą;
Cześnik burda, ja spokojny.

WACŁAW
Lecz cóż Klara temu winna,
Że czasami stryj szalony?

REJENT
Czy tam winna, czy niewinna,
Innej waści trzeba żony;
I, serdeńko, będzie inna.

WACŁAW
Ach, mój ojcze, wyrok srogi...

REJENT
Nieodmienny, synku drogi

WACŁAW
Moja dola, rzekłeś przecie,
Jednym celem na tym świecie.

REJENT
Bóg to widzi i ocenia.

WACŁAW
Ja ją kocham.

REJENT
z uśmiechem
To się zdaje.

WACŁAW
Nie przeżyję rozłączenia.

REJENT
Ja się tego nie przestraszę.

WACŁAW
I przysięgam.

REJENT
surowo
Zamilcz wasze!
ze słodyczą
Co los spuści, przyjąć trzeba:
Niech się dzieje wola nieba. -
Lecz, serdeńko, gdyś tak stały,
Gdzież dawniejsze twe zapały?
Milczysz - jakże?
Ironicznie
Nie do wiary,
Jak o wszystkim wie ten stary!

WACŁAW
Młodość... może...

REJENT

PODSTOLINA
Była quondam ta jedyna!
Ta wybrana! Ta kochana!
Teraz bawi u Cześnika.

WACŁAW
z pośpiechem
Zaręczona Cześnikowi.

REJENT
Póty temu nie uwierzę,
Póki sama nie odpowié.

WACŁAW
Nie odpowié? Podstolina?

REJENT
Zapytałem ją w tej mierze;
A jeżeli Bóg dozwoli,
Przyjmie rękę mego syna.

WACŁAW
Lecz nie przyjmie syn jej ręki.

REJENT
Syn posłuszny, Bogu dzięki. -
Intercyzę przyłączyłem,
Gdzie dokładnie wyraziłem:
Która zerwać zechce strona,
Ta zapłaci sto tysięcy.

WACŁAW
Moje szczęście warte więcéj.

REJENT
Szczęściem będzie taka żona.

WACŁAW
Wprzód mogiła mnie przykryje...
Lecz i Cześnik jeszcze żyje,
On nas spali w pierwszym pędzie.

REJENT
z flegmą, jak zawsze
Ha! - to Cześnik wisieć będzie.
Niech się dzieje wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.

WACŁAW
Ojcze!

REJENT
Synu!

WACŁAW
Ostre noże
Topisz w sercu syna twego.

REJENT
Nie ma złego bez dobrego.

WACŁAW
Zmień swój rozkaz.

REJENT
Być nie może.

WACŁAW
rzucając mu, się do nóg
Ach, litości!

REJENT
Tę zyskałeś!
Patrz, ja płaczę.

WACŁAW
wstając
Mieć nadzieję?

REJENT
Nie, serdeńko, być nie może.

WACŁAW
Ja z rozpaczy oszaleję.

REJENT
Patrz, ja płaczę... ani słowa! -
Cnota, synu, jest budowa,
Jest to ziarno, które sieje...
Wacław odchodzi. Po krótkim milczeniu
Jeszcze diable młoda głowa.

SCENA TRZECIA


REJENT
Co skłoniło Podstolinę,
Wdówkę tantną, wdówkę gładką,
Za takową iść gadzinę,
To dotychczas jest zagadką;
Ale wątpić nie wypada,
Iż zamienić będzie rada.
prostując się
Acz i starość bywa żwawa,
Wżdy wiek młody ma swe prawa.
Ale Cześnik, gdy postrzeże,
Iż na dudka wystrychnięty,
Może... może... strach mnie bierze,
Apopleksją będzie tknięty...
Niech się dzieje woła nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.

SCENA CZWARTA
REJENT, PAPKIN


PAPKIN
wsuwając się trwożliwie
Wolnoż wstąpić?

REJENT
Bardzo proszę.

PAPKIN
z najniższym ukłonem i nieśmialo
Pana w domu i Rejenta
Widzieć w godnej tej osobie
Chluba wielka, niepojęta
Spada na mnie w tejże dobie,
Jak niemylnie pewnie wnoszę?

REJENT
pokornie
Tak jest - sługa uniżony.
Wolnoż mi się w odwet spytać,
Kogom zyskał honor witać?

PAPKIN
na stronie
Hm! pokorna coś szlachciurka,
Z każdym słowem daje nurka -
Niepotrzebne miałem względy.
śmielej
Jestem Papkin.
Rejent wskazuje z ukłonem krzesło na środku stojące. Papkin przypatruje się z uwagą Rejentowi, który, jak zawsze z założonymi na piersiach rękoma, nieporuszenie w miejscu stoi. Papkin mówi dalej na stronie.
Jak uważam,
Skończę wszystko bez pomocy.
głośno, wyciągając się na krześle
Jestem Papkin - lew Północy,
Rotmistrz sławny i kawaler -
okazując gestem wstęgi orderowe
Tak, siak, tędy i owędy.
Mądry w radzie, dzielny w boju,
Dusza wojny, wróg pokoju.
Znają Szwedy, muzułmany,
Sasy, Włochy i Hiszpany
Artemizy ostrze sławne
I nim władać ramię wprawne.
Jednym słowem, krótko mówiąc,
Kula ziemska zna Papkina -
Teraz, bratku, daj mi wina.

REJENT
po krótkim wahaniu, na stronie
Nemo sapiens, nisi patiens.
Dostaje butelkę spod stoliku kilimkiem nakrytego, patrzy w nią do światła, nalewa lampeczkę i podaje Papkinowi, który mówi. co następuje.

PAPKIN
na stronie
O! Brat szlachcic tchórzem podszyt -
Po zleceniu od Cześnika
Może sobie udrę łyka.
nakrywa głowę - pije
Cienkusz!
Pije
deresz!
Pije

REJENT
na stronie
Nadto śmiało.

PAPKIN
Istna lura, panie bracie,
Cóż, lepszego tu nie macie?

REJENT
Wybacz, waszmość, lecz nie stało.

PAPKIN
Otóż to jest szlachta nasza!
ze wzgardą
Siedzi na wsi - sieje, wieje -
Zrzędzi, nudzi, gdera, łaje.
A dać wina - to nie staje.
Idzie do stolika, nalewa sobie. Rejent nieporuszony prowadzi go oczyma.
Albo jeśli przyjdzie flasza,
Samą maścią już przestrasza;
Potem prosi: "Jeśli łaska" -
Nie proś, nie nudź, hreczkosieju,
A lepszego daj, u diaska!

REJENT
Ależ mości dobrodzieju...

PAPKIN
pijąc
Mętne, kwaśne nad pojęcie -
Istna lura, mój Rejencie!

REJENT
na stronie
Cierpliwości wiele trzeba;
Niech się dzieje wola nieba.

PAPKIN
Zwiedź piwnice wszystkie moje,
Gdzie z pół świata masz napoje,
Gdzie sto beczek stoi rzędem!
Jeśli znajdziesz co takiego,
Dam ci, bratku, konia z rzędem.

REJENT
z ukłonem
Pozwól spytać, panie drogi,
Gdyż nie znana mi przyczyna,
Co w nikczemne moje progi
Marsowego wiedzie syna?

PAPKIN
rozpierając się na krześle przy stoliku
Co? Chcesz wiedzieć?

REJENT
Proszę o to.

PAPKIN
Więc staję tu, wiedz, niecnoto,
Z strony jaśnie wielmożnego
Cześnika Raptusiewicza,
Co go ranka dzisiejszego
Twych służalców sprośna dzicza,
Godna jednak pryncypała,
W jego zamku napaść śmiała

REJENT
Mówże, waszmość, trochę ciszéj,
Jego sługa dobrze słyszy.

PAPKIN
Mówię zawsze podług woli.

REJENT
Ależ bo mnie głowa boli.

PAPKIN
jeszcze głośniej
Że tam komu w uszach strzyka
Albo że tam czyj łeb chory,
Przez to nigdy w pieśń słowika
Nie odmienią głos stentory.

REJENT
słodko
Ależ bo ja mam i ludzi.
Każę oknem cię wyrzucić.
Papkin w miarę słów Rejenta wstaje z wolna, zdejmując kapelusz.
A tam dobry kawał z góry

PAPKIN
O, nie trzeba.

REJENT
Jest tam który!
Hola!

PAPKIN
Niech się pan nie trudzi.

REJENT
Pan jak piórko stąd wyjedzie.
do służących
Czekać w czterech tam za drzwiami!

PAPKIN
Ale na cóż to, sąsiedzie,
Tej parady między nami?

REJENT
Teraz słucham waszmość pana.
sadzając go prawie gwałtem
Bardzo proszę - bardzo proszę -
siada blisko i naprzeciwko
Jakaż czynność jest mu dana?
Nie spuszcza z oka Papkina

PAPKIN
Jesteś trochę nadto żywy:
Nie wiedziałem, Bóg mi świadkiem,
Że tak bardzo masz słuch tkliwy -
Przestrzeż, proszę, gdy przypadkiem -
Jakieś słówko głośniej powiem.

REJENT
Czy się prędko rzeczy dowiem?

PAPKIN
bardzo cicho
Zaraz - Cześnik bardzo prosi...

REJENT
Hę!

PAPKIN
Czy głośniej?
na znak potakujący Rejenta mówi dalej
Cześnik prosi...
To jest... raczej Cześnik wnosi,
Że, by skończyć w jednej chwili
Kontrowersją, co... zrobili...
nie mogąc uniknąć wzroku Rejenta, miesza się coraz więcej
Dobrze mówię... co zrobili...
Kontrowersją... jak rzecz znana...
Że tak... to jest... że... sprzy... sprzyja...
odwracając się, na stronie
A to jakiś wzrok szatana,
Cały język w trąbkę zwija.

REJENT
Ja nie jestem pojąć w stanie,
Waszmość prawisz zbyt zawiło.

PAPKIN
wstając
Bo to... bo te... wybacz, panie,
Wino trochę mocne było.
A nie jestem zbyt wymowny...
ciszej
Czy tych czterech jeszcze stoi?

REJENT
Jednym słowem - mój szanowny,
Dobry sąsiad czego żąda?

PAPKIN
Lecz się poseł trochę -

REJENT
kończąc
...Boi.
Bądź, serdeńko, bez obawy.

PAPKIN
Więc Cześnika prośba niesie,
Abyś waszmość circa quartam
U trzech kopców w Czarnym Lesie
Stanął z szablą do rozprawy.

REJENT
ironicznie
Stary Cześnik jeszcze żwawy!

PAPKIN
ośmielając się
Ba! To wszyscy wiedzą przecie,
że niemylne jego ciosy -
Wszakże w całym już powiecie
Pokarbował szlachcie nosy,
Tylko jeszcze...

REJENT
Ciszej, proszę.

PAPKIN
oglądając się na drzwi
Prawda, ciszej. - Cicho zatem
Jego grzeczną prośbę wnoszę
I dołączam moją własną
O odpowiedź krótką, jasną.

REJENT
Tę listownie mu udzielę,
Ale jakże się to zgadza:
Wszak ci jutro ma wesele.

PAPKIN
śmielej
Tamto temu nie przeszkadza:
Rano pierścień - w pół dnia szabla -
Wieczór kielich - w nocy...

REJENT
słodko
Cicho.

PAPKIN
Prawda, cicho.
na stronie
Sprawa diabla,
Ani mrumru. - Czy mnie licho
Tu przyniosło w takie szpony!

REJENT
ironicznie
Wielkiż afekt przyszłej żony?

PAPKIN
Fiu! fiu! fiu! - Taż z miłości
Trzykroć na dzień wpada w młodości -
Cześnik, także rozogniony,
Jak gromnica ku niej pała -
Będzie para doskonała.
A że wierna w każdej sprawie,
Ręce, nogi w zakład stawię.

SCENA PIĄTA
REJENT, PAPKIN, PODSTOLINA


PODSTOLINA
Otóż jestem na wezwanie
W twoim domu, mój Rejencie,
Co dowodem niech się stanie,
Żem zmieniła przedsięwzięcie.
Nie straciłam na namyśle
Niepotrzebnym czasu wiele -
Bo ja rzadko kiedy myślę,
Alem za to chyża w dziele -
I nie mówiąc Cześnikowi:
Mój staruszku, bądźcie zdrowi,
Milsze od was są sąsiady -
Podpisuję twe układy
I w minucie tutaj staję. -
oddając papier złożony
Waszmość panu jeden daję,
Drugi odpis u mnie będzie.
Gdy więc pewność w każdym względzie
I wzajemnie dane słowa,
Witam ciebie jak synowa.

REJENT
Wielki splendor na mnie spływa,
Moja pani miłościwa,
I fortuna w złotej nawie
Żagiel dla mnie swój rozpięła,
Gdyś chętliwie i łaskawie
W twoje skarbne serce wzięła
Najkorniejsze prośby moje.
Tak jest, pani miłościwa,
Wielki splendor na mnie spływa;
A na szczepu mego trzaski
Jeszcze większy spłynąć może,
Bo chcesz z arcywielkiej łaski
Mego syna dzielić łoże.
Niechże mi tu wolno będzie
Na tej lichej, własnej grzędzie,
Polecając waszmość pani
Trwałej przychylności zdroje
I powolne służby moje,
Do maluczkich upaść nóżek,
Jako sługa i podnóżek.
Całuje ją w rękę

PAPKIN
na stronie
Co ja słyszę! Co, u kata!
Zdmuchnął żonę Cześnikowi
I z nią syna swego swata!
Wszak ci Cześnik, gdy się dowie,
Jak szczupaka go rozpłata.

PODSTOLINA
Nie myśl jednak, mój Rejencie,
Że to z gustu do odmiany
Wzięłam inne przedsięwzięcie;
Syn twój, Wacław, był mi znany,
Bardzo znany - jednym słowem,
Na cóż mam się kryć w tej mierze:
Był kochany - kochał szczerze.

PAPKIN
klaskając w palce
Tędy droga!

PODSTOLINA
Cóż to znaczy?
Papkin tu?

PAPKIN
Tak, Papkin czeka,
Aż go Anna zoczyć raczy.

PODSTOLINA
do Rejenta
Waszmość cierpisz tego człeka?
do Papkina
Precz mi z oczu!

PAPKIN
z pośpiechem
Idę.

REJENT
Czekaj,
Wasze!

PAPKIN
Czekam.

REJENT
Odpis przecie.

PODSTOLINA
On to zdradną swą wymową
Mnie, zbyt słabej, mnie, kobiecie,
Opłakane wyrwał słowo.

PAPKIN
Ja?

PODSTOLINA
I gdyby nie ta zmiana,
Szłabym biedna w moc tyrana.

PAPKIN
do siebie
Dzień feralny!

REJENT
do Podstoliny
Wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba.
Ale teraz moje zdanie,
Że gdy Cześnik nie wie jeszcze
O nam chlubnie zaszłej zmianie,
Lubo w piśmie rzecz umieszczę,
Dobrze będzie, gdy z twej strony
Papkin weźmie zapewnienie
I powtórzy to, co w liście

PAPKIN
na stronie
Chce mnie zgubić, oczywiście!

REJENT
Daj mu, pani, twe zlecenie,
A ja skreślę słówek parę.
Odchodzi.

SCENA SZÓSTA
PODSTOLINA, PAPKIN


PAPKIN
odprowadzając go oczyma
Podstolino! mam dać wiarę?
Co to znaczy? gdzie sumienie?

REJENT
ukazując głowę w drzwiach
Proszę ciszéj.

PAPKIN
Prawda, ciszéj.
na stronie
I przez mury czart ten słyszy.
cicho do Podstoliny
Ach, co robisz, Podstolino?
Z twej przyczyny wszyscy zginą -
Czyliż Cześnik ci nie znany?
On nie zniesie tego sromu,
On pochodnią i żelazem
Śmierć wyrzuci w wasze ściany,
Gruz zostawi z tego domu.
Bój się Boga, chodźmy razem
oglądając się i odprowadzając coraz dalej na stronę
Ach, ty nie wiesz, gdzieś przybyła...
W jakiej strasznej jesteś toni...
Cicho!... Gdyby nie w tej dłoni
Artemizy groźna siła,
Już by... sza!... Niech Bóg nas broni!...
Dalej we drzwi i na schody.

PODSTOLINA
wyrywając się
Wolna droga.

PAPKIN
Niekoniecznie,
Czterech stoi.

PODSTOLINA
Lecz weź wprzody
Pożegnanie dla Cześnika:
Kłaniaj mu się bardzo grzecznie,
Powiedz oraz, jak mą duszę
Zbyt boleśnie żal przenika,
Że się tak z nim rozstać muszę -
Niech porywczo mnie nie gani...

PAPKIN
Banialuki, moja pani,
Tych ode mnie nie usłyszy.

SCENA SIÓDMA
PODSTOLINA. PAPKIN, REJENT


REJENT
Ciszéj z łaski.

PAPKIN
Prawda, ciszéj.

REJENT
Oto jest list do sąsiada...

PAPKIN
Ambasada diable śliska!

REJENT
Żegnam.

PAPKIN
w ukłonach
Papkin nóżki ściska.
Za przyjęcie dzięki składa.
Ukłony i ceremonie aż do końca sceny.

REJENT
Nie ma za co.

PAPKIN
O, i owszem.

REJENT
odprowadzając go
Sługa, sługa uniżony.

PAPKIN
Proszę wrócić.

REJENT
Nie wypada.

PAPKIN
Suplikuję.

REJENT
Tylko z góry.

PAPKIN
Nie pozwolę.
Drzwi otwierają się i widać czterech pachołków

REJENT
Jest tam który!

PAPKIN
O, bez wszelkich ceremonii.

REJENT
do pachołków
Panu temu wskazać drogę.

PAPKIN
Ściskam nóżki - trafić mogę.

REJENT
Wziąć pod ręce - nie bez laski -
Schody ciemne - macać trzeba -

PAPKIN
Ściskam nóżki - zbytek łaski. -
Z ukłonem, jednym susem za drzwiami się znajduje, drzwi się zamykają, słychać łoskot, jak gdyby kto zleciał ze schodów. Podstolina idzie ku Rejentowi.

REJENT
wracając
Niech się dzieje wola nieba,
Z nią się zawsze zgadzać trzeba!
Lektury - główna